Milczenie owiec

Bezsilność

Milczenie owiec
W koronach drzew włóczę się
Spróchniała kora wcale nie pieści mych stóp
Śpiew wiatru podsyca lęk
I z każdym ruchem braknie mi tchu

Dosięgnąć czubka ich głów
Móc ukraść liściom wolę bo szumią jak chcą
A ja uciekam od słów
Gdy zwiędłych marzeń wyczuwam woń
Chcę wspiąć się jak najwyżej stąd

Przez bezsilność brnę tak co dnia
A zły los śledzi każdy mój krok
Szary cień wokół mnie
Ginie kolejny rok
I znów ginie rok

Gałęzi trzask łamie mnie
Wysokość spycha w otchłań od której aż mdli
Od waszych twarzy mi źle
Ich pusty wyraz dodaje sił
By jak najwyżej stąd już być

Dzikie stado gniewnych myśli
Zbyt zachłanne by się bać
Jeden krok i już się ziści
Coś co odtąd zawsze będzie trwać
Będzie wiecznie trwać

Encontrou algum erro na letra? Por favor envie uma correção clicando aqui!

Mais ouvidas de Milczenie owiec

ver todas as músicas
  1. Bezsilność