Bez widoków
Coma
Z milczenia, którego nie ogarnie żadna z planet
W najdalszym z krańców rzeczy
I z ciszy, tak wielkiej że nie znajdziesz w niej najmniejszej kropli
Zatopionej w ustach
W najdalszym z krańców rzeczy
I z ciszy, tak wielkiej że nie znajdziesz w niej najmniejszej kropli
Zatopionej w ustach
Pokój bez widoków na przyszłość
Pokój bez widoków
Z powietrza na szczytach mojej wyobraźni, w poświacie 100 księżyców
Z sufitem na podobieństwo nocy
W poświacie 100 niemych księżyców
Pokój bez widoków na przyszłość
Pokój bez widoków
Ja nie chcę, ja nie chcę dalej tam tkwić o nie
I nie chcę tu sztywny, tak utracić chwil, moich dni, moich dni
Moich dni, moich dni...
Encontrou algum erro na letra? Por favor envie uma correção clicando aqui!