Coma

Widokówka

Coma
Czas na brzegu szklanki tkwi póki co
Usta do pocałunków, usta do słów
Słowa pełne treści i dobry ton
Wieczór lekko wlewa nam się do głów.

Wódka naturalnie przywraca pion
Spacer pośród ludzi, nie ma ich tu
Bo wszystko jakby z dala i przez szybę
Kwiecień się rozmywa nad chodnikiem.

Żadne zło nie wstrząśnie mną póki co
Jestem tutaj z tobą poza krzykiem
Zobacz jak cudownie marniejemy
Zapętleni w treści bez znaczenia.

Miasto ledwie jawi się spoza mgły
Mkniemy w jego światła jak głupie ćmy
Przestrzeń rozstąpiła się i wzdycha
Stopą nie dotykam już chodnika.

A potem, kiedy wspomnę, jeśli wspomnę cię
Zawładnie mną ochota zgłębić myśli
A potem, kiedy wspomnę, a że wspomnę, wiem
Tak trudno mi zrozumieć będzie powód, że

Widzę jak owszem
Widzę jak owszem
To bez znaczenia i
To nie istotne
Jak wszystko waży mniej
I nie przybliża się
Widzę jak małe
Nieidealne.
Nocne niebo
O ile znaczy mniej
Nieurodzajne
Nie nawołuje mnie
Widzę jak owszem
To nieistotne
Nieważne, niepiękne, wyblakłe.

To nieistotne z perspektywy absolutu.
To nieistotne z perspektywy absolutu.
To nieistotne z perspektywy absolutu.
To nieistotne z perspektywy absolutu.

Encontrou algum erro na letra? Por favor envie uma correção clicando aqui!