Knajpa morderców
Kult
Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu
Smutna jest knajpa by³ych morderców
Niech Ciê nie trwo¿¹, gdy do niej wkroczysz
P³on¹ce w mroku morderców oczy
Niewa¿ny groŸny grymas na gêbie
Mordercy maj¹ serca go³êbie
Band armii, gangów i czarnych sotni
Wczoraj rycerze dziœ - bezrobotni
Pustka i ch³odem wieje po k¹tach
Stary morderca z baru szk³o sprz¹ta
Szafa wygrywa rzewne kawa³ki
Siedz¹ mordercy ³ami¹ zapa³ki
Czasem twarz obca mignie i znika
Zaraz siê dŸwignie ktoœ od stolika
Wróci nazajutrz z min¹ nijak¹
BluŸnie na ¿ycie, postawi flakon
Ka¿dy do niego zaraz siê t³oczy
Wkr¹g nad szklankami b³yskaj¹ oczy
I zaraz ka¿dy lepiej siê czuje
Jeszcze morderców ktoœ potrzebuje
Mo¿e nareszcie któregoœ ranka
Znowu siê zacznie wielka kocanka
I wróc¹ chwile pe³ne zazdroœci
Znów bêd¹ p³aciæ za przyjemnoœci
Znów w d³oni zamiast p³askiej butelki
Znany kszta³t kolby od parabelki
A w koñcu palca wibruje skrycie
Jak ³askotanie: tu œmieræ, tu ¿ycie
Wracajcie s³odkie chwa³y godziny
S³awne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko mo¿na znowu byæ m³odym
Zabiæ i z dum¹ czekaæ nagrody
W knajpie morderców gryziemy palce
¯¹dze nas drêcz¹ i sny o walce
Ale któ¿ dzisiaj mordercom ufa
Wiêc srebrne kule spi¹ w czarnych lufach
Zmazuj¹c barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z knajpy gondol¹
Kiedyœ tak jasno a dziœ tak ciemno
Wroga, nie widzê wroga przede mn¹
Rwie ³eb od tortur alkoholowych
Lecz wœród porcelan i rur niklowych
Cz³owiek siê znowu czuje pó³bogiem
Bo oto stoi twarz¹ w twarz z wrogiem
Kula jak srebrna ¿mija wyskoczy
W lustrze nad kranem zagasn¹ oczy
Cia³a morderców skry potu zrosz¹
Gdy milcz¹c cia³o za drzwi wynosz¹
Gdy bije pó³noc
Smutna jest knajpa by³ych morderców
Niech Ciê nie trwo¿¹, gdy do niej wkroczysz
P³on¹ce w mroku morderców oczy
Niewa¿ny groŸny grymas na gêbie
Mordercy maj¹ serca go³êbie
Band armii, gangów i czarnych sotni
Wczoraj rycerze dziœ - bezrobotni
Pustka i ch³odem wieje po k¹tach
Stary morderca z baru szk³o sprz¹ta
Szafa wygrywa rzewne kawa³ki
Siedz¹ mordercy ³ami¹ zapa³ki
Czasem twarz obca mignie i znika
Zaraz siê dŸwignie ktoœ od stolika
Wróci nazajutrz z min¹ nijak¹
BluŸnie na ¿ycie, postawi flakon
Ka¿dy do niego zaraz siê t³oczy
Wkr¹g nad szklankami b³yskaj¹ oczy
I zaraz ka¿dy lepiej siê czuje
Jeszcze morderców ktoœ potrzebuje
Mo¿e nareszcie któregoœ ranka
Znowu siê zacznie wielka kocanka
I wróc¹ chwile pe³ne zazdroœci
Znów bêd¹ p³aciæ za przyjemnoœci
Znów w d³oni zamiast p³askiej butelki
Znany kszta³t kolby od parabelki
A w koñcu palca wibruje skrycie
Jak ³askotanie: tu œmieræ, tu ¿ycie
Wracajcie s³odkie chwa³y godziny
S³awne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko mo¿na znowu byæ m³odym
Zabiæ i z dum¹ czekaæ nagrody
W knajpie morderców gryziemy palce
¯¹dze nas drêcz¹ i sny o walce
Ale któ¿ dzisiaj mordercom ufa
Wiêc srebrne kule spi¹ w czarnych lufach
Zmazuj¹c barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z knajpy gondol¹
Kiedyœ tak jasno a dziœ tak ciemno
Wroga, nie widzê wroga przede mn¹
Rwie ³eb od tortur alkoholowych
Lecz wœród porcelan i rur niklowych
Cz³owiek siê znowu czuje pó³bogiem
Bo oto stoi twarz¹ w twarz z wrogiem
Kula jak srebrna ¿mija wyskoczy
W lustrze nad kranem zagasn¹ oczy
Cia³a morderców skry potu zrosz¹
Gdy milcz¹c cia³o za drzwi wynosz¹
Gdy bije pó³noc
Encontrou algum erro na letra? Por favor envie uma correção clicando aqui!