W czarnej urnie
KultCzarna b³yskawica spala czarny kwiat
Czarne s³oñca gasn¹, wschodzi czarny nów
Spieszmy siê nim, czarny dzieñ powróci znów
Twoje cia³o z³ote zwija siê jak dym
Drga i z³otym potem p³onie, a ja w nim
W czerni ton¹c pijê z³oto z Twoich ust
Tak jak tamtej wiosny sok z rozdartych brzóz
Ale wci¹¿ doko³a pe³znie tamten œwiat
Mych toporów krwawych, Twoich barwnych szmat
Wci¹¿ ciaœniejszy wokó³ popl¹tany kr¹g
Co raz czêœciej straszy zimno naszych r¹k
Ni nam samym, ni we dwoje zostaæ nam
Ni nam samym, ni bez siebie ¿yæ
Nie odmieni ¿aden spazm
Mg³y co by³a stal¹ w stal znów
Nie próbujmy jeszcze raz skuwaæ siê ³añcuchem s³ów
Ilu istnieñ czas jak jedna chwila zbieg³
Jak to dawno mo¿e tydzieñ, mo¿e wiek
Na mój bar³óg czas jak deszcz jesienny m¿y
Zmywa œlady moich ³ez i Twojej krwi
I okrywa z wolna zapomnienia p³aszcz
Noc, gdy pierwszy raz pluliœmy sobie w twarz
Œpiewališmy wtedy, szczêœcie - ja, Ty - fart
Jak sztylety wbici w siebie, a¿ do gard
Serce pêk³o z ¿alu, d³oni zimna kiœæ
Ogrzej nad popio³em ju¿ mo¿emy iœæ
Ty w swe zamki z b³ota, ja w œmierdz¹cy szynk
A dom pusty jak pa³acyk Mayerlink
Ilu istnieñ czas jak jedna chwila zbieg³
Jak to dawno mo¿e tydzieñ, mo¿e wiek
S³yszê Twój st³umiony g³os
Mówisz s³owa gorzkie przez ³zy
Lecz ju¿ we mnie tylko z³oœæ
Zimna wœciek³oœæ, ju¿ nie Ty
Ilu istnieñ czas jak jedna chwila zbieg³
Jak to dawno mo¿e tydzieñ, mo¿e wiek